"Bip-bip-bip..." Nie mam siły podnieść ręki i wyłączyć budzika, jestem wyczerpana. Na samą myśl o szkole wszystko mnie boli. Po kilku minutach udaje mi się podnieść do pozycji siedzącej i uciszyć to przeklęte urządzenie. Siedzę po turecku i z wielkim trudem wstaje. Mam straszne zakwasy od wczorajszego biegu. Już jakiś czas nie biegałam tak szybko i to jeszcze na taką odległość. Idę do łazienki, ale okazuje się zajęta.
- Chwila - słyszę głos Katy. Jest jakiś inny, ale to pewnie dla tego że jest dopiero 6:30. Odkąd pamiętam zawsze to ja byłam rannym ptaszkiem a ona spała dopóki jej nie zrzuciłam z łóżka.
- Gratuluję ci, że tak wcześnie wstałaś, ale pośpiesz się. - mówię do niej przez drzwi.
- Przecież mówię " chwila". - odpowiada zimnym, szorstkim głosem.
- Dobra, dobra. Nie denerwuj się. - rzucam szybko i odchodzę od drzwi.
Wróciłam do pokoju i czekałam aż wyjdzie. Nie minęło pięć minut a ona wypadła z łazienki jak torpeda i zatrzasnęła drzwi do pokoju.
Po wzięciu krótkiego prysznica idę do pokoju by wymyślić co mogę ubrać. Decyduję się na luźną, białą bluzkę z czarnym napisem "LOVE", krótkie spodenki jeansowe. Włosy upinam w wysokiego kucyka, biorę torbę z książkami, którą przepakowałam czekając na łazienkę i schodzę boso na dół na śniadanie. Przeważnie ich nie jem ale dziś jestem wyjątkowo głodna. W kuchni była już Katy i jadła kanapkę, przez co też sobie taką postanowiłam zrobić.
Siostra wygląda jakby całe życie z niej uszło. Jest strasznie blada, a ja nie wytrzymuję.
- Katy jesteś strasznie blada.. dobrze się czujesz?
- Tak, tak dobrze się czuje.. ja nie jestem blada...tylko się nie wymalowałam. - odpowiada, a ja jestem zdezorientowana, nie widziałam jej już długo bez makijażu, ale czuję że coś jest nie tak. Nie chcę się kłócić, więc zostawiam ją w spokoju.
Ubieram sandały i przewieszając torbę przez ramię wychodzę z domu. Nie czekam na autobus jak siostra tylko wolę pójść pieszo. Do szkoły mam sześć kilometrów a cztery z nich to droga przez skraj lasu. Lubię spacery więc mi to nie przeszkadza a wciąż jest pięćdziesiąt minut do lekcji i zdecydowałam że pobiegnę.
Po dwudziestu minutach niezbyt szybkiego biegu słyszę kogoś za sobą. Nie zwracam na to uwagi ale po chwili czuję czyjś uścisk na nadgarstku. Zatrzymuję się by zobaczyć kto mnie trzyma i wydaje mi się, że zaraz padnę. To znowu jest Scott. Mam już go dosyć po wczoraj.
- Zostawisz mnie w spokoju? - pytam ze wściekłością w głosie którą nawet on musi zauważyć.
- Też się cieszę na twój widok. - odpowiada z uśmiechem na twarzy.
- Dlaczego za mną biegniesz?
- Ja tylko zmierzam do szkoły. To nie moja wina że mamy tą samą drogę.
Ma rację, to nie jego wina, a ja nie powinnam mówić niektórych rzeczy zbyt pochopnie. Do najbliższych domów zostały ok. dwa kilometry, więc bez zastanowienia pobiegnę, wyrywając przy tym mój nadgarstek z jego uścisku. Zostaje w tyle, ale po chwili znów rusza. Jest szybszy ode mnie i zaczyna mnie doganiać.
- Lucy, poczekaj - woła za mną - ja chce cię przeprosić za wczoraj.
Nieruchomieję. Nie spodziewałam się tych słów od niego.
- Tak? To słucham - odwracam się w jego stronę i czekam aż dobiegnie.
- Okej, przepraszam za moje wczorajsze słowa. Może być?
- Widzę, że nie myślałeś na tym długo.
- Oj no weź. Czy ty wiesz jak to jest dla mnie trudne? Ja nie przepraszam dziewczyn, przeważnie to one się do mnie kleją.
Patrzę na niego i myślę co mam powiedzieć.
- To co? Wybaczysz mi? - patrzy na mnie tymi swoimi czarnymi jak smoła oczami. Boję się, że jeśli w nie spojrzę to on przejmie nade mną kontrolę.
- Zastanowię się - mówię to, żeby nie stać tam jak głupia.
- A ja do tego czasu będę ciągle za tobą chodził.
- Nie ma mowy, nie pozwolę na to.
- To mi wybacz.
- Dlaczego ci tak na tym zależy? Założyłeś się z kimś? Jak tak to znajdźcie innego kozła ofiarnego - odwracam się ponownie i zaczynam biec do szkoły, ale on nie daje za wygraną i biegnie obok mnie.
- Z nikim się nie założyłem.
- Więc po co to robisz?
- Wolę jak dziewczyny mnie kochają, a nie nienawidzą.
- Czyli jestem kolejną dziewczyną którą chcesz w sobie rozkochać a potem zostawić? - teraz to już nie wytrzymałam, ciekawe co ma na swoją obronę.
- Nie, ty mnie zainteresowałaś. - odpowiada z powagą.
- Niby czym?
- A tym, że oparłaś się moim oczom, co się rzadko zdarza - ma racje, co do oczu. Nikt się nim nie oprze a jednak jakimś cudem mi się to udało.
- Tylko dlatego?
- Jesteś też całkiem ładna.
- "Całkiem"? To miał być komplement?
- Tak, bo nie powiem że pociągasz biustem, ponieważ go nie masz - mówi i się uśmiecha.
- Uważaj bo będziesz musiał znowu przepraszać. - ostrzegam.
- Dobra, już nic nie mówię.
Przez resztę biegu do szkoły się do siebie nie odzywamy, aż do szkoły. Udaje nam się dotrzeć minutę przed dzwonkiem. Na szczęście pierwszy jest hiszpański i nie muszę go oglądać. Siadam w ławce przy oknie i zaczynam przez nie wyglądać w poszukiwaniu ptaków na drzewie, które rośnie kilkanaście metrów dalej.
Ulula czuje romansik :D Cudny rozdział i już nie mogę się doczekać :*
OdpowiedzUsuńWracając jeszcze do poprzedniego rozdziału, to nie pasowało mi rysowanie anioła od tyłu. Dziwnie to po prostu brzmi i lepiej, jakby napisała, że zaczynała rysowanie anioła od pleców, zarysowanych męskich pośladków, mocnych ud i przede wszystkim skrzydeł. Byłoby to wtedy takie zobrazowane.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem też skąd wie, że Scott ma jakąś tam mroczną aurę. Widzie aury? Niczym Dzieci Indygo lub Kryształowe?
A co do tego rozdziału, to 10 km w 50 minut? Heros? gdzie tu realność?
Emo i bez makijażu blada? Wydaje mi się, ze osoby należące do tej subkultury zawsze są blade, bo mają mega czarne krechy i puder taki bielący, więc nie rozumiem jak bez makijażu mogła wydawać się bledsza. Jednak mogę się mylić, bo ja się na tym szczególnie nie znam, a nastolatką byłam wiele lat temu, więc... więc proszę o wybaczenie, jeśli coś pokręciłam.
Czyli tak jak się spodziewałam, trafiła znowu na tego frajerskiego chama, który jest bezczelny, szczeniacki i nie ma w nim ni cienia polotu. Jeśli woli jak dziewczyny go kochają, a nie nienawidzą, to proponuje dojrzeć! Bo chłopczyka tego typu ja nawet bym nie nienawidziła. On byłby mi po prostu zupełnie obojętny i nie warty by zaplątać sobie nim myśli, więc nie wiem co Lucy w nim tak przyciąga.
Pozdrawiam:
http://takamilosc.blogspot.com/
27 yr old Project Manager Shane Cater, hailing from Laurentiens enjoys watching movies like Sukiyaki Western Django and Vacation. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a A3. ma dobry punkt
OdpowiedzUsuńsad okregowy rzeszow rozwod
OdpowiedzUsuń