piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 7

  Zimno, strach, ból, smutek, może nawet rozpacz. Tylko te uczucia mi teraz towarzyszą. Siedzę nie ruszając się w tym więzieniu już tyle czasu. Kiedy ktoś wreszcie mnie obudzi i powie "Nie martw się, to tylko zły sen"? Nie dam rady się stąd wydostać, wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem. Łańcuch jest strasznie mocny i mam całe obolałe nadgarstki, ale muszę znowu spróbować go zerwać. Wstaję i zawroty głowy ponownie powalają mnie na ziemię przy czym rozwalam sobie kolano, z którego wycieka gęsta czerwona substancja. No super, nie dość że już mam niedobór krwi to jeszcze ta rana. A jakby tego było mało to jedyne wejście i jednocześnie wyjście z tą się otwiera. Ledwo co utrzymuje łzy. Nie mam zamiaru znosić kolejnego bólu.
  - Czyżbyś próbowała się wydostać? - zimny i donośny głos roznosił się po pomieszczeniu.
  Eric podszedł do mnie, chwycił za brodę i uniósł do góry. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale jest naprawdę przystojny - Nie licz na to. Te łańcuchy mogą utrzymać wilkołaka w czasie pełni, więc z tobą na pewno dadzą radę.
  Wybuchnął głębokim śmiechem, który rozniósł się po pomieszczeniu. W oczach pojawiały mi się już pierwsze krople, puścił moją głowę a ona opadła mimowolnie. Oby on już wyszedł, nie mam zamiaru pokazywać mu słabości.
  Nagły huk pozwala mi na kopnięcie wampira i odsunięcie się od niego. Rozglądam się po pomieszczeniu szukając powodu hałasu i w tym momencie w ścianie za mną pojawiła się wielka dziura, co oczywiste nie sama z siebie. Weszło przez nią coś w kształcie człowieka. Miało czerwone oczy wyraźnie widoczne wśród opadającego pyłu, z tyłu niego wlókł się ogon a końcówki palców zaostrzały się w pazury. Moje ciało ogarnął strach, nie mogłam się ruszyć. Stworzenie rzuciło się na Erica i zaczęło go rozszarpywać. Nie zniosę tego widoku, ale jestem cała sparaliżowana i zamiast odwrócić wzrok tylko patrzyłam jak skóra wampira zostaje zdzierana. Chłopak próbuje się bronić ale na nic mu się to zdało, jego ręce oraz nogi zostały oderwane za pomocą ogona bestii. Wszędzie w około latały flaki ofiary. Chwilę później do pokoju wpadło parę innych krwiopic, niestety żadna nie dała sobie rady z monstrum. Moja psychika tego nie wytrzymała, obraz stracił ostrość i dźwięki przestały do mnie docierać.

***

  - Wstawaj mój aniołku - głęboki męski głos rozbrzmiewał w mojej głowie. Łatwo było rozpoznać
mówce. Otworzyłam oczy i odskoczyłam do tyłu waląc plecami o twardą ścianę. Znowu jestem w jakimś obcym pomieszczeniu i do tego leżałam na łóżku a obok mnie siedział Scott.
  - Gdzie ja jestem? Jak się tu znalazłam? - Chłopak wstał i podszedł bliżej mnie.
  - Nawet jeśli powiem gdzie jesteś to nic ci to nie da, a co do drugiego pytania, uratowałem cię od tego słabego wampira - w tym momencie powróciła do mnie część wspomnień - więc jestem twoim wybawicielem.
  - I co? Liczysz na to, że zaraz rzucę się na ciebie, zacznę całować dziękować ci za zabranie mnie do jakiegoś dziwnego miejsca, które nawet nie wiem jak się nazywa, bo nie chcesz mi tego zdradzić?! - Zauważyłam na jego twarzy chytry uśmiech.
  - No coś by mi się należało - czarnowłosy zbliżył się niebezpiecznie blisko do mnie, w szczególności do twarzy, za co oberwał poduszką.- Osz ty mała - chłopak skoczył na mnie, złapał ręce i przybił je swoimi do ściany, dodatkowo usiadł tak, że nie dałam rady ruszać tez nogami.
  - Złaź ze mnie! - wrzeszczałam, próbując się wyrwać jak tylko mogłam ale bez skutecznie.
  - Albo sama się uciszysz, albo pomogę ci w tym. - uśmiechną się jeszcze szerzej odsłaniają rząd białych jak śnieg zębów. Umilkłam, bojąc się tej jego "pomocy" - Od razu lepiej, radze żebyś tak wytrzymała, bo jakikolwiek pisk może się źle skończyć.
  W tym momencie, zauważyłam w nim coś niepokojącego. Jego zęby. Trójki były dłuższe i zaostrzone w przeciwieństwie do pozostałych. Serce mi zaczęło bić coraz szybciej na co on tylko się zaśmiał. Wiedziałam już co teraz nastąpi, jak mogłam mu pozwolić jakkolwiek się do mnie zbliżyć. Znowu spróbowałam się uwolnić ale jego uścisk był zbyt mocny, moją złość na chłopaka zastąpił paraliżujący strach. Najgorsze było to, że nawet nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać. Czy zrobi to delikatnie, czy wręcz na odwrót, mianowicie tak, by przez moje ciało przeszedł ból. Jego głowa znajdowała się tuż przy mojej szyi. Poczułam jak jego delikatne usta przesuwają się szukając dobrego miejsca do wbicia i stało się, niestety zadając mi przy tym okropne cierpienie.
  Nie wiem czy to trwało parę sekund, minut czy godzin, ale kiedy skończył, ledwo co oddychałam. Nawet się nie zorientowałam, że co jakiś czas wstrzymywałam oddech. Chłopak odsunął się trochę ode mnie dają mi trochę swobody. Ręce opadły mi wzdłuż ciała a wzrok skierowałam na niego.
  - Nie przypuszczałem nigdy, że może istnieć tak słodka krew - na jego twarzy znów widniał uśmiech i wyraz zadowolenia- To zdumiewające jak ten niższej klasy osobnik zdołał się jej oprzeć.
  - Zamknij się. - powiedziałam mu słabym głosem.
  - O, czyli jednak jeszcze nie zmądrzałaś i dalej będziesz pyskować? Musisz się w końcu nauczyć że ze mną się nie zadziera.
  - Czym ty do cholery jesteś? Bo na wampira nie wyglądasz.
  - Dobre pytanie. Jestem Scott, syn najwyższego z diabłów i władcy piekła Lucyfera oraz potężnej demonicy Lilith. Za to ty jesteś córką Archanioła Michaela, jednego z wyższych aniołów, dowódcy niebiańskiej armii. Lepiej żeby mój ojciec się o tym nie dowiedział bo popadniesz w wieczne cierpienie, czego byś nie chciała - otwarłam szeroko oczy ze zdumienia, ale pozostałam w milczeniu - To wyjaśnia dlaczego twoja krew jest aż tak dobra. A skoro masz jak widać za dużo energii to pasowałoby jej trochę ubyć - chłopak znowu spróbował się zbliżyć na co mu nie pozwoliłam mocnym uderzeniem w twarz resztką siły, co go lekko zdezorientowało, ale zaraz później wstał i już po paru sekundach był przy wielkich drzwiach - Tym razem ujdzie ci płazem to co zrobiłaś, ale nie zawsze będę taki łaskawy - "Łaskawy? Chyba sobie kpisz!" - krzyczały moje myśli - a ty nie waż mi się stąd wychodzić. Dopóki tu jesteś nikt cie nie zaatakuje, ale kiedy będziesz poza tą bezpieczną przestrzenią nie gwarantuję, że przeżyjesz. Inne diabły i demony nie wiedzą o tobie, więc radzę ci zostać w tym schronieniu, które uważasz za "więzienie" niż wychodzić tam - wskazał ręką na wyjście - podając się im wszystkim jak na tacy. Po drugiej stronie masz własną łazienkę i szafę. Rób co chcesz, ale pamiętaj o tym co ci powiedziałem - po tych słowach wyszedł i zostawił mnie samą w ogromnym pokoju.





 Cześć wszystkim. Z góry przepraszam za opóźnienia, ale najpierw nie miałam internetu, później czasu, jeszcze do tego miałam karę na 2 tygodnie i przez ostatni czas w ogóle mi nie pasowało to co pisałam, więc co chwila zmieniałam. Wprowadziłam dużą zmianę w opowiadaniu. Teraz akcja już nie odbywa się w tych samych miejscach i pewnie już każdy się domyślił gdzie trafiła główna bohaterka. Napiszcie co myślicie o tym pomyśle. Następny rozdział zaplanowałam na andrzejki, ponieważ te nagłe zmiany w opowiadaniu dały mi burzę pomysłów. Domyślam się, że wiele osób stwierdzi, iż zbyt rzadko dodaje rozdziały ale dalej będę pisać dla tych którym to nie przeszkadza aż tak bardzo. Pamiętajcie o tym jak komentarze motywują do działania :)

Pozdrawiam wszystkich czytelników :*.
~Lucy